II cz. Autobiografii "Byłem innym księdzem", rozdz. XXIII - 2019 r
Lektura literatury z zakresu seksuologii klinicznej i terapii poznawczo - behawioralnej, udział w Kursie Ars Celebrandi, w Licheniu, wyprowadzka od cioci Janiny S. z Bełchatowa 8 sierpnia w Uroczystość Wniebowstąpienia Pana Jezusa i zamieszkanie w pobliżu Bełchatowa, wyjazd ewangelizacyjny do Jarosławca

Przyszła wiosna 2019 r. Ponownie podjąłem prace związane z koszeniem trawy wokół obu budynków. Kuzynka Dorota P. zajęła się kwiatami na werandzie pod tzw. "daszkiem" oraz sadzeniem pomidorów i warzyw. Kupowałem i przywoziłem ziemię dla kwiatów i pomidorów. Podlewałem kwiaty codziennie i w szklarni pomidory. Ciocia Janina S. nie wychodziła z domu, i mogłem wtedy spokojnie porządkować szklarnię oraz obszar wokół budynków usuwając niepotrzebne nagromadzone przez nią przez lata niepotrzebne rzeczy tj. styropian, szkło, plastikowe doniczki itp. Przez 3 miesiące żółty kontener na plastyk i szkło wciąż były pełne.
W końcu kwietnia 2019 r. przyjechała do cioci Janiny S. jej córka Katarzyna K. z Norwegii. W rozmowie ze mną przypomniała mi, że mój pobyt był na jakiś czas, i żebym coś robił w celu zmiany swojej najbliższej przyszłości. Wiedząc o tym, że kiedyś w przeszłości zajmowałem się tzw. "bioenergoterapią" sugerowała mi, abym otworzył gdzieś swój gabinet "bioenergoterapii" i przyjmował chorych na nieuleczalne choroby. To mnie zaskoczyło totalnie! Nie podejmowałem jednak z nią polemiki.
Według niej na podstawie opinii cioci Janiny S. nic nie robiłem, aby zmienić swoją trudną sytuację księdza, w której się znalazłem. Wcześniej nie informowałem cioci Janiny S. o swoich przedsięwzięciach i staraniach ze względu na jej stan zdrowia. Zresztą od lutego 2019 r. ciocia stwierdziła, że nie będę już u niej w Bełchatowie mieszkał, i nie "przezimuję". Było to bolesne dla mnie, ale dobrze, że o tym fakcie dowiedziałem się dopiero po kilku miesiącach kiedy mnie już nie było w Bełchatowie u cioci Janiny S.
1.Od stycznia 2019 r. zacząłem powtarzać wiedzę z zakresu seksuologii klinicznej ze studiów, które ukończyłem w Warszawie w SWPS, w 2013 r. Zająłem się również od marca 2019 r. terapią poznawczo - behawioralną. Kilka razy zamawiałem z tych przedmiotów nowe naukowe pozycje, które dostarczał kurier. Czytałem tę literaturę na zewnątrz pod tzw. "daszkiem" przy muzyce. Przeważnie słuchałem Coco, Stromae - Formidable LP itp.
Obecnie myślę, że to denerwowało ciocię Janinę S. Do tej pory studiuję tę literaturę i jest mi, jak również innym pomocna w konkretnych trudnych sytuacjach życiowych. Przez komunikator fb dzielę się z innymi moimi spostrzeżeniami, doświadczeniami i z innymi ludźmi potrzebującymi pomocy terapeutycznej. Jeśli ktoś się do mnie telefonicznie, czy bezpośrednio zgłasza z problemami to staram się pomóc jako seksuolog kliniczny, terapeuta behawioralny, duchowny.
2. W ostatnią niedzielę czerwca 2019 r. pojechałem do Sanktuarium Matki Bożej w Kalwarii Pacławskiej. Dzień wcześniej był tam informatyk Maksymilian M. i dziękował Bogu za wstawiennictwem przyszłego świętego O. Wenantego Katarzyńca za otrzymane łaski boże i ludzkie. Obiecałem mu, że odprawię w niedzielę w jego intencjach i rodziny Mszę św. u O. Wenantego. Ruszyłem z tzw. "kopyta", aby zdążyć na Mszę św. o godz. 9 00. Wyjechałem z Bełchatowa o 3 00. Po drodze zmawiałem Różańce i Koronki do Bożego Miłosierdzia, śpiewałem pieśni maryjne. Miałem duże przyśpieszenie i zdążyłem na Mszę św. w intencjach dziękczynno - błagalnych Maksymiliana M. i jego rodziny.
O godz. 11 30 odprawiałem Mszę św. dziękczynno - błagalną w moich intencjach, Darczyńców i prosiłem o dalszy rozwój strony www.grzechy.com w 10 rocznicę jej powstania.
Intencja była długa, ale ojciec przewodniczący w liturgii Mszy św. poradził sobie z jej odczytaniem.
3. W dniach od 11 do 18 lipca 2019 r. byłem uczestnikiem Kursu Ars Celebrandi (Mszy św. Trydenckiej) w Licheniu. Do Kursu Ars Celebrandi zmotywował mnie Maksymilian M. i Kacper M., który mi służył do Mszy św. w 2017 r. podczas wakacji w parafii, w Jarosławcu. Poprosił mnie o sfinansowanie jego uczestnictwa w tym kursie, co też uczyniłem. Dodatkowo zakupiłem dla niego na ten kurs biret (nakrycie głowy kapłana). Ministranci na czas Mszy św. mogą chodzić w sutannach, pasach kapłańskich oraz w komży służąc do Mszy św. Trydenckiej. Podczas trwania kursu odbyłem zarazem swoje roczne rekolekcje, do których jest zobowiązany każdy kapłan. Brałem udział w ćwiczeniach Mszy św. Trydenckiej. Te Msze św. sprawowałem od 2 maja 2019 r. będąc w Bełchatowie i mieszkając u cioci Janiny S. Opanowałem lepiej język łaciński i technikę odprawiania Mszy św. w Rycie Trydenckim.
Ćwiczył mnie do Mszy św. łacińskiej prymicyjnej Ks. Dawid K.
Moją pierwszą "prymicyjną" Mszę św. Trydencką sprawowałem w towarzystwie mojego "manduktora' (egzaminatora) Ks. Sebastiana K. i w asyście ministranta Michała K. z Poznania. Tę mszę św. "prymicyjną" odprawiłem w dniu 18 lipca 2019 r., w Licheniu na zakończenie Kursu Ars Celebrandi.
Kiedy byłem przyjmowany na ten kurs niestety nie miałem podstemplowanego i podpisanego "celebretu" (legitymacja kapłańska) i organizator Ks. Paweł chcąc się upewnić zadzwonił na początku Kursu Ars Celebrandi do Kurii Metropolitalnej w Częstochowie z zapytaniem o moją tożsamość.
Ks. Kanc. Marian Szczerba w odpowiedzi na jego zapytanie stwierdził: "Proszę tego księdza wyrzucić z kursu. On nie ma prawa odprawiać tam Mszy św.".
Jednak kiedy Ks. Paweł zapytał Ks. Kanc. Mariana Szczerba, czy mam jakieś kary kościelne a ten oświadczył: "Ksiądz Poryzała nie ma żadnych kar kościelnych, ale on tam nie powinien być, proszę go wyrzucić".
Ks. Paweł - organizator dopiero na zakończenie Kursu Ars Celebrandi poinformował mnie o tym fakcie, ale ze względu na to, że nie chciał wchodzić w konflikt z Abp Wacławem Depo nie wystawił mi Dyplomu Ukończenia Kursu Ars Celebrandi. Stwierdził do mnie: "Kurs ksiądz ukończył z wynikiem bardzo dobrym, ale nie chcę stawać "ością" pomiędzy Abp Wacławem Depo, Ks. Kanc. Marianem Szczerba a Tobą księże Marku".
Oświadczenie Ks. Kanc. Mariana Szczerba kolejny raz mnie zaskoczyło i zszokowało, a myślałem, że relacje między nami się polepszyły. Byłem w totalnym błędzie. Kolejny raz oberwałem bolesny duchowy cios w moje kapłańskie serce.
4. Przy końcu lipca 2019 r. przyjechała do cioci Janiny S., do Bełchatowa jej córka Katarzyna K. z Norwegii. Podczas swego pobytu odwiedzała rodzinę, znajomych i sąsiadów. Przyszła też w odwiedziny do mnie i oświadczyła powtarzając swoje sugestie od siebie i od cioci Janiny S., że nic nie staram się, aby zmienić swoje postępowanie z myślą o mojej przyszłości i kategorycznie oświadczyła: "Do końca września 2019 r. masz się wyprowadzić stąd".
Byłem zszokowany, zdruzgotany, sponiewierany przez ciocię Janinę S. i jej córkę Katarzynę K. Nie wiedziałem, że rodzina może się tak zachować wobec mnie.
Nie czekałem długo. Pojechałem z kuzynką Dorotą P. do Łodzi po plastikowe kontenery do spakowania swoich rzeczy i w dniu 8 sierpnia 2019 r., w Uroczystość Wniebowstąpienia Pana Jezusa, w towarzystwie Doroty P. spakowałem się i wyjechałem z domu od cioci Janiny S., pozostawiając w kuchni kartkę z treścią skierowaną do cioci Janiny S.: "Bóg zapłać, Bóg zapłać, Bóg zapłać!!!" i do jej córki Katarzyny K.: "Dziękuję, Dziękuję, Dziękuję!!!". Za wszystko jestem wdzięczny cioci Janinie S. i jej córce Katarzynie K. oraz jej rodzinie i innym członkom rodziny.
Przeprowadziłem się w pobliże Bełchatowa do Elżbiety H. Tam dostałem mały pokoik z możliwością korzystania ze wspólnej łazienki i kuchni. U niej sprawowałem już łacińskie Msze św. na przygotowanym specjalnie w kuchni pulpicie. Od 2016 r. jeździła ze mną 80 cm figura Matki Bożej Niepokalanej. Obecnie jest tu ze mną na Pustelni p. w. św. Jana Pawła II w Karvine - Czeska Republika (nazwa umowna).
Pani Elżbieta H. co jakiś czas wyjeżdżała za granicę do opieki nad starszymi osobami i ja zajmowałem się opieką nad domem i otoczeniem, również jej psem "Ciapkiem", kotką "Niunią", i innymi kotkami. Po przybyciu i zadomowieniu się niebawem wyjechałem na niedzielne ewangelizacje do parafii w Jarosławcu, do Ks. Prob. Andrzeja B.
5. Ks. Andrzeja B. z Jarosławca poznałem u O. Daniela w Czatachowej. Przyjeżdżał z Jarosławca z osobami ze Wspólnoty Miłość i Miłosierdzie Jezusa i innymi pielgrzymami. Razem odprawialiśmy Msze św. Podczas pobytu w Jarosławcu poznałem osoby z Ukrainy, które posługiwały rekolektantom.
W niedziele odprawiałem Msze św. w parafii, w Jarosławcu. Po Mszach św. ludzie mogli zakupić moje autorskie publikacje wrzucając do puszki dobrowolne ofiary. Miałem ze sobą również otrzymane od O. Daniela czasopisma: "Ogień Jezusa" i "Egzorcysta". Parafianie i wczasowicze chętnie nabywali te pozycje, że zabrakło mi książek na następną niedzielę.
W tygodniu odprawiałem Msze św. w parafii, w Jarosławcu i czasami z otrzymanych od innych intencji Mszy św. w pokoju u siebie. Tam intensywnie pracowałem pisząc dalsze rozdziały książki na www.grzechy.com. Towarzyszył mi często młody 8 - letni chłopiec. Słuchał uważnie co czytam z zakresu terapii poznawczo - behawioralnej. Dopytywał mnie o szczegóły.
To były takie naukowo - dziecięce konferencje na ławce przed Domem Rekolekcyjnym. Jego mama i ciocia pracowały u Ks. Andrzeja B., aby zarobić na życie podczas wakacji. Jeździliśmy do kościoła w Jarosławcu. Pracownice i ten ich synek byli prawosławnymi, ale byli bardzo bogobojnymi.
Tam czas szybko mijał. Ks. Andrzej B. poprosił mnie o pozostanie na dłużej, i dlatego powiadomiłem telefonicznie Elżbietę H., że przyjadę tydzień później. Korzystałem też z morskiego powietrza i kąpieli w Morzu Bałtyckim. Było to jakąś duchową i psychiczną rekompensatą po trudnych przeżyciach z Abp Wacławem Depo i Kurią Metropolitalną w Częstochowie oraz zakończeniem mojego pobytu u cioci Janiny S. w Bełchatowie. Jak zwykle przywiozłem z nad morza ryby, którymi obdzieliłem rodzinę a resztę rozdzieliłem i zamroziłem w zamrażalce dla Elżbiety H, jej rodziny i dla siebie.
c. d. n.